Benek

Kiedy przyszedł na świat, był niezwykle zauroczony otaczającym go pięknem. Świeciło słońce, zieleniła się trawa, naokoło rosły przepiękne drzewa obdarzone rozłożystymi gałęziami z mnóstwem liści. W powietrzu czuć było niezwykłą świeżość, zaś kolorowe ptaki śpiewały nadzwyczaj radośnie - tak, jakby próbowały prześcignąć się w trelach. Który piękniej śpiewa, który? Ja, ja, ja! Ja jestem najlepszym śpiewakiem!

Po chwili, ciągnącej się niemal w nieskończoność, ujrzał nad sobą kogoś, kogo bardzo dobrze znał - tyle że od wewnątrz. Ujrzał swoją matkę. Wydawała mu się być najpiękniejszym obiektem na całym pastwisku, piękniejszym od słońca, od trawy, piękniejszym od ptaków i drzew. Matka - najbliższa mu osoba, najukochańsza. Dała mu na imię Benek. Dlaczego? Tego nie wiedział. Na uszach miała dziwne żółte kolczyki - i też nie wiedział dlaczego.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Mijały dni, tygodnie, miesiące. Benek rósł, rozwijał się i był coraz bardziej ciekawski. Pił dużo mleka i zdążył już poznać każdy fragment pastwiska, każdy zakątek, każdy pastwiskowy zakamarek. Pewnego dnia dumnie oświadczył matce: Niedługo będę już dorosły! Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie dorosnę! Zszokowana matka przerwała jedzenie trawy, podniosła głowę i spojrzała na syna z niepokojem, którego nawet nie starała się ukryć. 
- Co się stało? Powiedziałem coś nie tak?- spytał zaskoczony cielaczek.
- Nie chciej dorastać.- odpowiedziała matka ściszonym głosem.
- Jak to? Dlaczego? Fajnie będzie być dorosłym!
- Nie chciej dorastać. Ciesz się tym, co masz.- stwierdziła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ale mamo...
- Daj spokój z tą dorosłością! Baw się i ciesz, póki jeszcze możesz.
Benek nie wiedział, o co konkretnie chodzi, ale wolał już nie kontynuować tej dziwnej rozmowy. Poszedł jak zmyty skubać spokojnie trawę. Jednak słowa i związany z nimi niepokój matki nie dawały mu spokoju. O co jej mogło chodzić? Co ją tak bardzo obruszyło?

Tej nocy Benek długo nie mógł zasnąć. Dorosłość - czemu akurat ten temat spowodował u matki poczucie dyskomfortu? Rozmawiali przecież dość często, zadawał mnóstwo pytań i nigdy dotąd nie spotkał się z taką jej reakcją. Co konkretnie ją wywołało? Jako że Benek był niezwykle ciekawski, to niemal natychmiast pojawiła się w nim potrzeba zbadania, co się dzieje z takimi cielaczkami jak on, kiedy osiągną już wiek dorosłości. Musi to sprawdzić, musi i już!

Zaczął bacznie obserwować swoich starszych kolegów z pastwiska. Z biegiem czasu zauważył pewną prawidłowość: pewnego dnia przychodzi po nich gospodarz i zabiera do takiego wielkiego budynku znajdującego się hen daleko za gospodarstwem. Nie to jednak było najdziwniejsze. Najdziwniejsze było to, że oni już z niego nie wracali. Benek czekał i obserwował: godzinę, dwie, dziesięć godzin, dwanaście - i nic, żaden z nich nigdy stamtąd nie wyszedł.

Wreszcie przestał śledzić starszych kolegów, bo schemat był zawsze ten sam i nic się nie zmieniało. Wątpliwe, żeby w ten sposób dowiedział się jeszcze czegoś nowego. Pewnego razu w stodole zapytał się matki wprost: Mamo, o co chodzi z tą dorosłością? Widziałem, jak gospodarz zabrał kilku naszych do wielkiego budynku za gospodarstwem i już nie wrócili. Co jest grane, o co tu biega? Matka była wyraźnie zaskoczona i zaniepokojona pytaniami syna. Dała mu wyraźny sygnał wzrokiem, aby odeszli na bok. Benek podążył więc za matką do kąta, gdzie było mniej krów, a za to więcej przestrzeni.
- Zostaw tę sprawę, proszę cię!- matka ostro zbeształa Benka.
- Ale dlaczego? Powiedz, co tu się dzieje, dlaczego tak się dzieje. To jakiś rytuał? Wychodzą drugim wyjściem czy jak? Przepoczwarzają się?
- Daj sobie spokój, przestać dociekać, na razie ciebie to nie dotyczy.
- Wiem, ale...
- Masz jeszcze kilka miesięcy, ciesz się nimi.- w głosie matki dało się wyczuć przygnębienie.
- Kilka miesięcy na co? Powiedz mi, co będzie później! Co będzie, kiedy już dorosnę?
- Nie dochodź, nie dociekaj, daj sobie spokój.- odpowiedziała stanowczo matka.
- Ale ja chcę wiedzieć! Co mnie czeka, gdy już dorosnę? No powiedz!
- Sam się przekonasz. I wtedy będziesz żałował, że marnowałeś czas na zbędne dopytywanie.
- Muuuu...!
- Nie mucz mi tutaj, idź jeść i daj już wreszcie spokój z tą sprawą.
Kategoryczny ton matki z początku nieco rozzłościł małego cielaka, ale po chwili westchnął on ostentacyjnie i zrobił, jak matka kazała.

Ciekawość go nie opuszczała, niemniej jednak zrozumiał, że niczego już się nie dowie w tej frapującej kwestii. Nabył całą wiedzę na ten temat, jaką tylko mógł nabyć. Na co dzień zaczął robić to, co wcześniej: brykał po łące, bawił się, zwiedzał, droczył się z innymi młodymi, obwąchiwał kwiaty, a od czasu do czasu zapoznawał się z innymi przedstawicielami fauny w swojej okolicy - ot, takie zwykłe zajęcia zwykłego cielaczka. Mimo wszystko niepokój wciąż go trawił, a ciekawość nie dawała za wygraną. Co ma być, kiedy dorośnie? Co go czeka, co się wydarzy?

Któregoś dnia na pastwisko znów przyszedł gospodarz. Okazało się, że po Benka. Przestraszony cielaczek instynktownie chciał zapamiętać ciepło, jakie dają promienie słońca, świeży zapach trawy, piękno okolicznych drzew oraz radosny śpiew ptaków. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że musi to wszystko zapamiętać. No i matkę - matkę też musi zapamiętać. Dokąd go teraz prowadzą?

Zapragnął być znowu małym niezdarnym cielaczkiem, zapragnął znowu biegać po łące i bawić się beztrosko, lecz wiedział, że to już jest za nim. Wiedział i czuł, że ten świat już nie wróci. Jedyne, co może zrobić, to zapamiętać wszystko, co poznał. Co go czeka teraz, co przyniesie dorosłość?

Wreszcie znalazł się w wielkim budynku za gospodarstwem. I nagle poczuł, że nie chce już znać odpowiedzi. Już nie chce wiedzieć, czym jest ta cała dorosłość i co to znaczy dorosnąć. Domyślił się, skąd ten dziwny niepokój i smutek matki oraz dlaczego starsi koledzy już nie wychodzili z wielkiego budynku. Teraz miał pewność, że i on nie wyjdzie - nie ma żadnego drugiego wyjścia i nigdy go nie było. Tutaj jest tylko wejście.

Dobrze, że wszystko zapamiętał, we wspomnieniach miał imię. A teraz poznał odpowiedzi, których wolałby nigdy nie poznać. Ciekawość jednak nie zawsze wychodzi na dobre.

Starał się nie myśleć o tym, że to jego ostatnie chwile. W myślach był sobą, mniej ciekawskim sobą. I odkrył, że gdy nadchodzi koniec, cielaczki śpiewają piękniej od ptaków.

Komentarze

Kopiowanie treści jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Popularne wpisy