Konsumpcja

Wychowała się w ubogiej wielodzietnej rodzinie. Matka była szwaczką, ojciec elektrykiem. Żyli bardzo skromnie, lecz za to uczciwie. Byli ludźmi dumnymi, nie potrzebowali litości, nie chcieli jałmużny. Woleli żyć godnie aniżeli wygodnie. Honor miał dla nich niebagatelne znaczenie. Byli biedni, wiedzieli o tym, ale to była ich bieda.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Konsumpcja była najmłodsza z rodzeństwa. Zawsze po wszystkich donaszała ubrania, zawsze po wszystkich dziedziczyła podręczniki i zawsze po wszystkich dopijała mleko. Trzymała się z boku, nie zwracała na siebie uwagi. Bała się obcych, była bardzo nieufna. Z biegiem czasu nauczyła się nie dawać tego po sobie poznać, ale swoje wiedziała. Jeżeli nie wiadomo, czego się można po kimś spodziewać, lepiej zachować maksimum czujności. Mówili o niej, że jest cicha i nieśmiała, ale ona była po prostu ostrożna.


Często zastanawiała się nad genezą swojego niezwykłego imienia. Skąd ono się wzięło? Dlaczego akurat Konsumpcja? Pytała się matki, pytała ojca. Nie umieli odpowiedzieć. Mówili, że nazwali ją tak pod wpływem chwili. Super! Jest tyle przepięknych imion, a oni jej wybrali właśnie takie! Takie... dziwaczne. Mogli ją nazwać podobnie, ale przynajmniej jakoś normalnie, np. Konstancja, ale nie! Woleli ją ośmieszyć i oszpecić na całe życie nietypowym imieniem.

Za każdym razem, kiedy się komuś przedstawiała, musiała znosić niewybredne żarty lub oznaki zaskoczenia. Ciągle się jej wszyscy pytali, co znaczy jej imię, co to właściwie jest ta konsumpcja. No i czy to polskie imię. Tak, chyba polskie.

Lubiła spacerować popołudniami po ulicach swego miasta i obserwować ludzi. Zaganianych, wiecznie gdzieś spóźnionych, pędzących przed siebie, zapatrzonych w siebie i na siebie. Obserwujących wystawy sklepowe, zafascynowanych, pragnących... tylko właściwie czego?

Ona sama też niekiedy pragnęła, ale chyba czegoś innego niż obserwowani przez nią ludzie.

Tamci żyli w jakimś kieracie. Szkoła, praca, gromadzenie rzeczy, kolekcjonowanie przeżyć, kategoryzowanie otoczenia na bliższe i dalsze, dzielenie go na znajomych, przyjaciół, rodzinę i usługodawców. Segregacja, ciągła segregacja, zabawa w kodowanie i w dekodowanie. Czy taki ma być sens również jej życia?

Pewnego dnia wróciła ze swojego popołudniowego spaceru i ujrzała matkę siedzącą na taborecie. Z jej oczu leciały łzy.
- Co się stało?- spytała zdziwiona Konsumpcja.
- Zaczęli polować na czarownice.
- Co takiego?!? Kto, jak, po co?!?- dziewczyna nie wiedziała, czy śmiać się czy płakać. Była kompletnie zaskoczona- Na jakie czarownice? Mamy XX wiek, właściwie niemal koniec XX wieku, kto by polował na czarownice? Przecież to nie średniowiecze!
Konsumpcja usiadła na kanapie i zaczęła wpatrywać się w ścianę. Po chwili pomyślała, że matka po prostu żartuje, w końcu zawsze miała dość specyficzne poczucie humoru. Spojrzała na jej twarz. Nie wyglądała na ubawioną, raczej na przerażoną i smutną. Była nienaturalnie spokojna, to zły znak.
- Skąd o tym wiesz?- spytała Konsumpcja, tym razem z pełną powagą.
- Mówili przed chwilą w telewizji, zresztą sama się przekonaj, zaraz zaczną się wiadomości.
Konsumpcja spojrzała na kalendarz, aby upewnić się, że dziś nie jest 1 kwietnia. Prima aprilis, uważaj, bo się pomylisz. Dzień żartów. Nie, jednak dziś zdecydowanie nie jest dzień żartów. 1 kwietnia już minął, teraz jest początek czerwca.

Z lekkim niepokojem i drżeniem serca chwyciła pilot i włączyła telewizor. Lichy ten telewizor, to lichy, ale za to ich własny. Zaczął się serwis informacyjny. Przesympatyczna pani prezenterka z wyuczonym ożywieniem i napięciem na twarzy przedstawiła news dnia: demokratycznie wybrany sejm przyjął ustawę o paleniu czarownic na stosie. Oczywiście w imię bezpieczeństwa publicznego. Nowa władza, nowe reguły.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Absurd, czysty absurd! Konsumpcja ze złością wyłączyła telewizor i rzuciła pilot na kanapę. Jak oni tak mogą, co to są w ogóle za ludzie? Z jakiej racji mają teraz decydować o czyimś życiu, o czyimś być albo nie być? Co to jest, starożytny Rzym? Nie mogła pojąć tego wszystkiego. Przecież miało być lepiej, nowi decydenci polityczni mieli być lepsi. Teraz władza miała być nowoczesna, demokratycznie wybrana. I w zasadzie taka była.
- Demokracja, idioci wybierający idiotów.- westchnęła matka.
- Czego oni chcą? Dlaczego polują na czarownice?
- Zawsze lepiej zawczasu pozbyć się tego, czego się nie rozumie.
- Ale z jakiego powodu? Czemu chcą zabić tysiące niewinnych kobiet?
- Nie wiem, podejrzewam, że czują się zagrożeni.- matka zapaliła papierosa.
- Czym?
- Chociażby tym, że niektóre z czarownic mogą mieć dar przewidywania przyszłości lub, co gorsza, telepatii. Przejrzałyby wtedy ich niecne zamiary i prawdziwe intencje.
- Żartujesz, prawda? Czarownice nie istnieją.- Konsumpcja uśmiechnęła się lekko.
- Owszem, istnieją, jesteś jedną z nich.
- Oszalałaś? Jak to jedną z nich?
- Masz znamię typowe dla czarownicy.
Konsumpcja pobladła, matka miała rację. Faktycznie jej skórę od urodzenia zdobiło nietypowe znamię pod lewą piersią.
- Może nikt się nie dowie, w końcu niby jak to sprawdzą?

Sprawdzili, znaleźli sposób. Dostała wezwanie, nakaz rozebrania się przed komisją lekarską i wszystko stało się jasne. Nie było żadnych wątpliwości, Konsumpcja to czarownica. Wkrótce została jej dostarczona decyzja o spaleniu na stosie. Oczywiście miała możliwość złożenia odwołania od tej decyzji, w końcu w państwie demokratycznym obowiązuje zasada dwuinstancyjności postępowania. Skorzystała z tej możliwości jak tonący, który chwyta się brzytwy, nic to jednak nie dało. Perspektywa płonącego stosu z każdym dniem stawała się coraz bardziej realna. Wiedziała, że ten stos już na nią czeka.

W końcu nadszedł ten dzień. Nie wiedziała, w imię czego musi oddać życie. Za co, dla kogo? To istne szaleństwo. Tłum koczujący przed sądem, z którego została wyprowadzona w kajdankach, też był szalony, bez wątpienia. Krzyczeli coś w stylu "na stos, na stos, spalić czarownicę!". Czym oni nafaszerowali tych ludzi? Mieli takie dziwne oczy, pełne obłędu.

A więc to już koniec, zakończy swój żywot w płomieniach. Przykre. Chciałaby jeszcze trochę pożyć. Myślała, że czeka ją jeszcze wiele pięknych chwil, że wiele lat życia przed nią. Okazało się inaczej. Ale właściwie dlaczego? Przecież nic złego nie zrobiła! Za co ją to spotyka?

Zaprowadzili ją na stos, przywiązali. A więc to już, to ta chwila. Chwila, której od dawna się obawiała. Czy będzie bolało? Pewnie będzie. Ale czy długo? Okropnie się bała. Wiedziała, że nie ma już nadziei. Kilka dni temu spalono w tym miejscu cztery czarownice, to był precedens. Teraz kolej na nią. Cieszyła się, że chociaż matka i siostry nie mają znamion, są bezpieczne. Na razie bezpieczne.

Przed wykonaniem decyzji spojrzała na tłum stojący przed nią. Dostrzegła w nim między innymi ludzi, których lubiła obserwować w czasie popołudniowych spacerów. Teraz też wydawali się zafascynowani i pragnący. Pragnący jej śmierci. Była czarownicą, więc była zła, przynajmniej dla nich. Obłęd w oczach tych ludzi powiedział Konsumpcji wszystko. Nienawidzili jej, bo władza uznała ją za zagrożenie.

Jeden z urzędników spytał Konsumpcję, czy chce coś powiedzieć w ostatnim słowie. Owszem, chciała, nawet bardzo chciała. Zaczęła krzyczeć z całych sił w stronę tłumu:

Myślicie, że jak się mnie pozbędzie, to staniecie się szczęśliwi? Myślicie, że jestem waszym wrogiem? Jesteście w błędzie, to oni są waszymi wrogami! Dzisiaj to ja spłonę na tym stosie, ale jutro albo pojutrze ktoś z was może zająć moje miejsce! Oskarżenia o czary to tylko pretekst do podporządkowania sobie społeczeństwa, do pokazania, kto tu rządzi!

Tłum zaczął skandować i przekrzykiwać słowa Konsumpcji, kilka osób rzuciło w jej stronę kamieniami. Konsumpcja zrozumiała, że nic do nich nie dotrze, oni są skazani na poddawanie się manipulacji, włodarze mogą robić z nimi, co tylko chcą. Wytresowali tę bandę idiotów na swoją modłę i dzięki temu mają stado wiernych piesków. Teraz polują na czarownice, niedługo zaczną prześladować bezrobotnych i bezdomnych, w następnej kolejności emerytów, aż w końcu przyjdzie pora na samotnych i bezdzietnych. Podejrzany będzie każdy, kto sobie nie radzi lub kto odstaje od normy. Od normy, którą oczywiście ustali nowa wspaniała władza. Konsumpcja postanowiła zostawić temu żałosnemu tłumowi swoje ostatnie życzenie:

Będziecie tylko kupować, kupować i kupować. O waszej wartości będzie świadczyło tylko to, ile kupujecie, ile wydajecie i jak bardzo przeżywacie każdą transakcję. Będziecie stale potrzebować nowych doznań związanych z kupowaniem i nadmierną eksploatacją nowych rzeczy. Zewsząd będą was otaczały zachęty do kupna, bezduszne korporacje nastawione tylko na zysk będą kreować wasze potrzeby, aż wreszcie staniecie się tym, co kupujecie. Kupowane usługi i przedmioty zaczną określać wasze jestestwo. Staniecie się niewolnikami coraz to nowych przeżyć. Jeżeli kogoś z was nie będzie stać na kupowanie nowych doznań, zostanie skazany na ostracyzm i społeczne wykluczenie. Tego chcecie?!? Więc będziecie to mieli!

Z biegiem czasu okazało się, że Konsumpcja rzeczywiście była czarownicą i to w dodatku wyjątkowo potężną czarownicą. Skutki jej niezwykłego zaklęcia są odczuwane do dziś.

Komentarze

Kopiowanie treści jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Popularne wpisy