Kobieta przy oknie

Siedziała przy oknie rozmyślając o mijającym dniu. Wieczór był nadzwyczaj ciepły jak na tę porę roku. Jaka to pora? Ta, która przewija się niezmiennie co roku razem z datą w kalendarzu. To dziwne, że data się zmienia, rok się zmienia, a pora roku zawsze wraca ta sama i przeważnie niczym nowym nie zaskakuje. Tak, jakby świat szedł do przodu, a jednocześnie nie zmieniał się ani na jotę. Jakby szedł miarowo zawsze tym samym krokiem i beznamiętnie mijał kolejne liczby zwane datami.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Myślała, że dzisiaj na pewno będzie padać - była o tym przekonana. A jednak nie pada! Niekiedy nawet monotonne pory roku miewają swoje humory. Pogoda bywa kapryśna niczym baba przed okresem. Właściwie to wszystko wokół jest kapryśne, tylko ona jedna przy tym oknie trwała w ten wieczór jako skała niewzruszona. Przekornie bezdeszczowy wieczór, przekornie niewzruszona skała.

Wczorajszego wieczoru przy tym samym oknie obiecała sobie, że dzisiaj się weźmie. Weźmie się i już! Zacznie się coś, a ona się weźmie. Przejdzie na dietę, rzuci palenie, przestanie żłopać kawę i będzie jak te babki w czasopismach. Czasopismach, których części tytułów nawet nie pamięta, bo takie na siłę zagraniczne te tytuły. I przeważnie z gwiazdami na okładce - tymi, co to jedzą bezglutenowe pierniczki i reklamują skakanki od 100 zł w górę, no i szampony przeciwłupieżowe z trawą cytrynową. W ogóle taka istnieje? Skraplają tę trawę cytryną czy jak? Albo cytrynę wyciągiem z trawy.

I nagle zaczął padać deszcz. To dziwne, że deszcz tak łatwo pokrywa to, co suche na tym łez padole. A może deszcz to są właśnie łzy skumulowane? Łzy wszystkich istot na tej planecie.

Jej również jakoś tak zachciało się płakać - dzisiaj przeżyła pożegnanie. Czemu pożegnania zawsze generują łzy?

Właściwie to nie było pożegnanie, tylko takie coś na kształt pożegnania. Jej zdarzenia i wydarzenia są zawsze takie na kształt czegoś - taki substytut prawdziwego czegoś. No ale coś na kształt pożegnania jednak powoduje coś na kształt łez. Czy płacz w rytmie deszczu zawsze jest prawdziwy?

Była raz kochanką, ale nigdy nie była żoną. Była kochaną ciocią, ale nigdy nie była matką. Była fajną koleżanką, ale nigdy nie była siostrą. Była stażystką oraz zleceniobiorcą, ale nigdy nie była pracownikiem. Jedną z was, jedną z nich - elementem jakiejś większej całości, zbiorowości, społecznej struktury. A czy płacz w rytmie samotności zawsze jest prawdziwy?

A czy jej życie było kiedykolwiek prawdziwe? Przecież łzy równie dobrze mogą być oparte na fałszu, tak jak wszystko inne na tym dziwnym świecie. Sztuczne emocje na sztucznych wydarzeniach.

Gdyby ludzie wiedzieli o jej rozmyślaniach przed snem... No właśnie, co by zrobili? Pewnie nic, bo ludzi wzrusza tylko prawda. Sztucznie pędzone łzy są jak aromaty identyczne z naturalnym.

Chciałaby być naturalna, bardzo by chciała, chciałaby być normalna. Ktoś dawno temu ustanowił te normy i ustanowił je z pewnością nie bez powodu. Czemu więc bycie normalną jest takie... poza zasięgiem? Tak, jakby była w jakimś lesie i komórka nie łapałaby sygnału.

Na dole młodzież zaczęła rzucać kamieniami w samochody włączając alarmy. Autoalarmy dają sztuczne poczucie bezpieczeństwa. Właściciel samochodu ma wrażenie, że jest on chroniony. Czy wie, że ta ochrona jest sztuczna? Sztuczna, więc pozorna. Pozorna, więc de facto jej nie ma. Robienie sztucznie hałasu to żadna ochrona i żadne bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo jest wtedy, gdy zamiast gapić się przy oknie na pijanych młodziaków, masz z kim porozmawiać i jesteś częścią choćby dwuosobowej całości.

Alarmy wreszcie ucichły, młodzież gdzieś zniknęła, a deszcz przestał już padać. Spojrzała na komórkę: nie ma sygnału! Bez kitu, to jest środek miasta czy środek lasu?!? W końcu zrozumiała, że gdy nie ma kto dzwonić na komórkę, to zawsze będzie się żyć jak w środku lasu. Można żyć w lesie i patrzeć przez okno na panoramę miasta, ewentualnie w okna sąsiadów.

Odeszła od okna i położyła się spać. Parę godzin później przywitał ją poranek. To dziwne, że wczorajszy wieczór nie ma już żadnego znaczenia. Wieczory przychodzą i odchodzą, poranki również. Deszcz zaczyna padać i przestaje, a jedyne, co zostaje na dłużej, to wątpliwości. Wciąż wątpiła w istnienie trawy cytrynowej.

Komentarze

Kopiowanie treści jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Popularne wpisy