Omega

Nie doświadczyła nigdy innego imienia ani innego statusu. Odkąd sięga pamięcią, zawsze była tylko wilczycą omega. Zawsze na samym końcu, zawsze dostawała same resztki, zawsze dostawała wszystko po wszystkich. Nie znała innego życia.

Ciężko tu nawet mówić o imieniu, omega to nie jest żadne imię. To przekleństwo, stygmat, takie coś, co naznacza - coś na kształt szkarłatnej litery.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Jako jedyna w stadzie miała czarne umaszczenie i nikt nie wiedział z jakiego powodu. Reszta stada była szara, a ona jako jedna jedyna miała czarną jak smoła sierść. Miała też ciemne oczy w kolorze ziemi po deszczu, również inne niż cała reszta stada. Jako szczenię myślała, że została podrzucona, ale później doszła do wniosku, że po prostu allele niekiedy sprawiają niespodzianki i ona jest taką właśnie niespodzianką. Albo wilczą czarną owcą - dosłownie i w przenośni. Poza tym wilki nie podrzucają innym swoich młodych, robią tak tylko kukułki.

Za każdym razem, gdy po udanym polowaniu próbowała przyłączyć się do uczty, reszta stada rzucała się na nią z zębami i pazurami. Wszak nie wolno jej było jadać ze wszystkimi, łamała zasady. Nie dla niej frykasy i rarytasy - dla niej były przeznaczone same resztki. Dojadała to, czego nie dali już rady zjeść jej pobratymcy.

Co konkretnie znajdowało się w jej jadłospisie? Najczęściej same żylaste, przeżute lub niedobre mięso, a czasami... już nic. Bywało i tak, że wyjadali wszystko do cna, do ostatniego kawałka i wtedy omega musiała iść spać z pustym żołądkiem. Pewnie dlatego była najchudsza z całego stada. Bracia śmiali się z niej, że jeszcze trochę i porwie ją wiatr.

Jako wilczyca omega musiała niemal bez przerwy czołgać się i płaszczyć przed pozostałymi członkami stada okazując w ten sposób uległość. Często stawała się obiektem agresji, bo wszyscy wiedzieli, że nic im nie zrobi. Można było wyładowywać się na niej do woli i obwiniać ją za wszystko, co złe. Taka była jej rola. 

Pewnego razu nie jadła zupełnie nic przez kilka ładnych dni z rzędu. Po prostu nie starczyło już dla niej pożywienia, wszystko wyjedli wcześniej inni. Kilka dni bardzo szybko zamieniło się w tydzień. Łowy były nieobfite - taki czas. Omega była zrozpaczona. Spytała się wtedy swojej wilczej matki, jak to się stało, że w ogóle została omegą. Jak do tego doszło?

Matka odparła, że przed jej narodzinami ona sama była samicą omega. Nie wolno jej było zachodzić w ciążę i mieć dzieci, bo ten przywilej w stadzie ma wyłącznie para alfa, ale mimo to któregoś razu po prostu stało się i już. Bała się, iż zostanie wygnana ze stada, ale para alfa łaskawie pozwoliła jej w tym stadzie zostać. To prawdziwy cud. Nie wiedziała jednak, co stanie się ze szczeniakiem po narodzinach, jaką decyzję podejmą w jego sprawie. Mogli go przecież zagryźć lub porzucić - mieli takie prawo i nikt nie miałby do nich o to pretensji. Wszak potomstwo innego wilka to zagrożenie i konkurencja dla ich własnego potomstwa. Przetrwanie potomstwa pary alfa zawsze jest na pierwszym miejscu, więc cudze szczeniaki przeważnie są eliminowane fizycznie - dzikie zwierzęta mają to do siebie, że nie trzymają się zasad etyki.

Wówczas po raz drugi stał się prawdziwy cud: para alfa okazała się być na tyle wyrozumiała i miłosierna, że pozwoliła jej szczeniakowi żyć i dołączyć do stada. Nie zagryźli go, nie porzucili, nie zostawili gdzieś na pewną śmierć. Przyjęli do stada - to naprawdę cud.

Warunek był jeden - od teraz szczeniak na zawsze będzie wilkiem omega. I tak też się stało.

Omega była wstrząśnięta usłyszaną przed chwilą historią. No bo jak to tak: już nie ma szans na zmianę statusu, na awans w stadzie? Już zawsze będzie tylko dojadać resztki i cieszyć się, że w ogóle łaskawie pozwolono jej żyć? Matka przywołała ją do porządku twierdząc, że powinna mieć więcej pokory. To da się mieć JESZCZE WIĘCEJ pokory?- spytała omega. Za swoje pytanie została boleśnie podgryziona i dowiedziała się, że powinna być wdzięczna za to, iż dano jej możliwość pozostania w stadzie. Nikt nie przeżyje bez swojego stada.

Później omega wiele razy zastanawiała się, za co konkretnie ma być aż tak wdzięczna. Za te obrzydliwe resztki, których i tak już nikt by nie tknął? Za możliwość włóczenia się za wilkami, które mają ją za nic? Za wieczne płaszczenie się i konieczność okazywania uległości? Za wmawianie jej, że jest nikim i nic nie znaczy? Czy to wszystko naprawdę wymaga wdzięczności? Wdzięczna mogłaby być, gdyby ktoś w stadzie poświęcał się dla niej, ale tu wszyscy są dalecy od jakichkolwiek dla niej poświęceń, zwracają nią uwagę tylko, gdy czegoś od niej chcą. Słaby to powód do wdzięczności. Gdyby ją porzucili, zapewne faktycznie by nie przeżyła, jednak ten status, który został jej przyznany, również ciężko nazwać prawdziwym życiem. To trwanie z dnia na dzień i czekanie na... trzeci prawdziwy cud.

Pewnego dnia spytała się wilczej matki również o swojego drugiego rodzica. O ojca. Kim on jest, co się z nim stało, gdzie jest teraz? Tyle pytań czekających niecierpliwie na odpowiedź, tajemnic rozpaczliwie pragnących odkrycia, domagających się ujawnienia jak nigdy przedtem.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Matka odparła spokojnie, że jej nieobecny ojciec jest samcem alfa w innym wilczym stadzie. W ciemnych oczach poniewieranej wilczycy zagościła nagle nadzieja na odmianę losu. Koniec z pogardzaniem nią i lekceważeniem, wszak jej ojcem jest prawdziwy samiec alfa!

Chodźmy do niego, przyłączmy się do jego stada, możemy stać się ważne, możemy wreszcie być kimś!- krzyknęła entuzjastycznie omega. W odpowiedzi matka spojrzała się na nią, jakby chciała powiedzieć "oj, dziecko, dziecko...", tak jakby omega w swej ogromnej naiwności domagała się rzeczy z gruntu nierealnej i w ogóle niemożliwej do spełnienia.

- Dlaczego nie chcesz? Co cię powstrzymuje?- dociekała uparta omega.
- Twój ojciec ma własne stado, własną samicę alfa i własne potomstwo, nie potrzebuje ani ciebie ani mnie.- odpowiedź matki była bardzo konkretna- Gdybyśmy do niego poszły, jego stado natychmiast rzuciłoby się na nas, nie miałybyśmy żadnych szans.
- Ale mamo...
- Chcesz zostać zagryziona przez rozwścieczoną watahę? Domyślam się, że nie.
- Przecież to mój ojciec...
- Stare dzieje. Było, minęło. Niech ci wystarczy, że masz po nim urodę.
- Jako jego córka mam szansę zostać normalnym członkiem stada, nie chcę już robić za popychadło. Mam dość!- omega nie ukrywała już frustracji- Pójdę do niego i powiem, kim jestem. On mnie zaakceptuje i przyjmie do stada jako swoją córkę.
- Chyba sama w to nie wierzysz!- matka nie kryła rozbawienia słowami córki; "Ale naiwniaczka!"- dopowiedziała sobie w duchu.
- Niby dlaczego miałabym nie wierzyć?
- Pamiętaj, że jesteś jego córką pozastadną, nie jesteś jedną z nich. I nigdy nie będziesz.

Po tej wstrząsającej rozmowie z matką piękna wilczyca przez całą noc rozpaczliwie wyła do księżyca. Akurat traf chciał, że była pełnia, więc miała też do czego wyć.

A może jednak ktoś usłyszy jej desperackie wycie? Niechże ktoś usłyszy!

Następnej nocy również wyła - z całych sił. Najgłośniej, jak tylko umiała. Nikt nie odpowiedział.

Kilka tygodni później podjęła ważną życiową decyzję: ucieknie. Ucieknie jak najdalej stąd, jak najdalej od swojego okropnego stada, które tak nią pogardza. Ucieknie, będzie wolna.

Rozglądała się, patrzyła uważnie na otaczający ją las, przyglądała się każdemu skrawkowi ziemi, każdemu drzewu. Dokąd? Dokąd tu uciekać? W którą stronę, do kogo, dokąd?

Któregoś ranka wstała bardzo wcześnie i po cichu opuściła terytorium stada. Niezauważona. W sumie i tak nigdy nikt jej nie zauważał, czy to na co dzień czy od święta. Była omegą, była niewidzialna, na końcu rodzinnej hierarchii. Była zerem w swoim stadzie.

Dokąd ucieknie? Już wiedziała. Pójdzie tam, gdzie mieszkają tzw. ludzie. Ludzie na pewno jej pomogą, słyszała o nich wiele dobrego. Czasami lubiła podsłuchiwać rozmowy pobratymców, a oni często rozmawiali właśnie o tych całych ludziach.

Ponoć ludzie mają coś takiego jak dusza i tak zwane uczucia wyższe. I wolną wolę, która odróżnia ich od reszty zwierząt. Wilki tego wszystkiego nie mają, a ludzie tak. Pójdzie więc w stronę skupisk ludzkich, tam z pewnością dadzą jej schronienie i udzielą niezbędnego wsparcia. Ludzie są dobrzy.

Wyruszyła w głąb lasu i szła bardzo długo. Dzień zastępował noc, później noc zastępowała dzień. I znowu zmiana. Piękna samotna wilczyca szła, szła i szła, nieprzerwanie.

W pewnym momencie poczuła się wyczerpana. Położyła się na ziemi. Pić... Tak bardzo chciało jej się pić. Wody, pragnęła choćby łyka wody. Sucho w pysku, suchy język. Pić...

Bała się zasnąć. Bała się, że po przebudzeniu znowu będzie tam, będzie omegą w swoim stadzie. Teraz może już mówić: dawnym stadzie.

I nagle zapragnęła mieć imię. Piękne, wyjątkowe - jak ona sama. Imię jedyne w swoim rodzaju, stworzone specjalnie dla niej. Tylko dla niej jej własne imię.

W jaki sposób zdobyć imię? O to się w ogóle nie martwiła. Gdy już będzie wśród tych dobrych ludzi, to oni z pewnością nadadzą jej imię unikalne i jedyne, takie dla niej. Właśnie dla niej.

Precz z omegą! Narodzi się... Ciekawe kto? Już nie mogła się doczekać.

Podniosła się i zaczęła iść dalej. Ponownie szła, szła i szła, nieprzerwanie. Chciała iść, bo pragnęła dojść. Do nich.

Wreszcie któregoś dnia spadł deszcz. Woda na języku - przyjemne uczucie. Najprzyjemniejsze na świecie. Woda w przełyku wędrująca - cudowne doznanie. Deszcz w całej jego krasie potrafi docenić wyłącznie samotnie wędrujący wilk, nikt inny.

Piła i czuła, jak nabiera zupełnie nowych sił wraz z każdą kolejną kroplą deszczu na języku. Tak, jak gdyby wracało do niej życie. Coś wspaniałego.

Głód nie stanowił dla niej aż takiego problemu, wszakże do głodu była już przyzwyczajona. Tylko raz w czasie wędrówki coś upolowała i zjadła, a później znowu głód. Trudno, trzeba było to jakoś przetrwać. Dla upragnionego celu - warto.

Szła, szła i szła... aż wreszcie w oddali coś dostrzegła. Jakieś światło, piękne wyraziste światło. Poszła nieśmiało w jego stronę. Podeszła i chciała dotknąć go nosem, obwąchać, wywęszyć, co znajduje się za nim. Ale to światło nie miało zapachu.

Weszła w to światło, a po drugiej stronie... domy. I drogi, i ścieżki i plony. Hurra!

Weszła na ścieżkę, a później udała się w stronę jednego z domostw. Zaskrobała pazurami do drzwi - nic. Zaskrobała drugi raz - też nic. No trudno, trzeba będzie popróbować gdzie indziej.

Zaskrobała pazurami do drzwi drugiego z domostw. I dalej nic. Co jest z tymi ludźmi? Pochowali się czy co?!? Zaskrobała drugi raz - i nagle drzwi się otworzyły. Za tymi drzwiami stała jakaś postać... a więc tak wyglądają ludzie. Trochę śmieszni, na dwóch nogach i bez ogonów, nawet sierści mają jakoś tak niewiele. Chyba musi być im zimno mroźną porą.

Piękna wilczyca zapiszczała i pomachała ogonem. Przyjaznym spojrzeniem dała znać, że ma dobre zamiary. Teraz zapewne człowiek odwzajemni to spojrzenie i wyciągnie rękę, aby ją pogłaskać po głowie. Mogła już czuć się bezpieczna, od teraz już wszystko będzie dobrze.

Czekała na pogłaskanie, ale nie tylko. Była okropnie głodna i liczyła również na coś do jedzenia. Mogło to być cokolwiek, nie była wybredna. Po prostu chciała czymś wypełnić pusty żołądek.

Dawaj strzelbę, jakiś wilk tu się przypałętał!- usłyszała nagle strudzona wędrówką wilczyca. Co to jest ta strzelba - nie miała pojęcia. Może to coś do jedzenia? O tak, tak, była bardzo głodna! Jeść, jeść, dajcie mi jeść! Dobrzy ci ludzie, od razu pomyśleli, żeby ją nakarmić.

Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Strzelba... to jednak nic do jedzenia. To takie coś, czym rani się wilki. Mocno rani. Bardzo boli, krew. Dużo krwi, chyba ucieka życie.

Nie nadali jej imienia, nie zdążyli. Jeden strzał pozbawił ją życia na zawsze. Żegnaj świecie. Żałowała, że tak mało ten świat poznała.

Doświadczyła wyłącznie bycia omegą w stadzie, bycia na samym końcu. A przecież jedyne, czego pragnęła, to mieć własne imię. Takie imię, które byłoby tylko dla niej, dzięki któremu czułaby się ważna. Imię, które określałoby jej obecność.

Teraz jej obecność na tym świecie już się kończy. Każdy oddech staje się coraz bardziej płytki, coraz trudniej oddychać, coraz trudniej walczyć.

Wokół niej pojawiła się kałuża krwi. Zrozumiała, że to już koniec walki, koniec wędrówki, koniec wszystkiego. Wszystkiego, co istotne i wszystkiego, co nieistotne. Koniec, uciekła nadzieja.

Komentarze

Kopiowanie treści jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Popularne wpisy