Donata

Żyła na tym świecie 10 lat, więc według wszelkich norm prawnych i pozaprawnych była jeszcze dzieckiem, przeżywała etap życiowy zwany dzieciństwem. Nie wiedziała konkretnie, co to znaczy i co się z tym wiąże, jakie konsekwencje. Wyczytała w jakiejś mądrej naukowej książce, że z racji bycia dzieckiem powinna bawić się, wygłupiać i czuć się beztroska. Beztroska- a to dobre! Jej ukochani rodzice mieli tyle zmartwień, tyle poważnych problemów decydujących o ich wspólnym być albo nie być, a ona ma być beztroska i bawić się lalkami- co za głupi autor! No i głupia książka! Stek bzdur pozujących na wielce filozoficzne. Przecież wiadomo, że beztroska i zabawa nic nie dają, nie wymazują życiowych trosk i nie rozwiązują życiowych problemów.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Donata bardzo żałowała, że nie jest jeszcze dorosła. Na tyle dorosła, by pomóc swoim zatroskanym rodzicom w ich wspólnej codziennej egzystencji. Gdyby była dorosła, pomagałaby im zarówno finansowo, jak i emocjonalnie. Mieliby z kim pogadać o trudach życia, mogliby komuś się wreszcie wyżalić i nie musieliby ciągle liczyć pieniędzy od pierwszego do pierwszego. Nie byłoby już dyskusji pod tytułem "znowu wszystko podrożało" lub "skąd na to wszystko wziąć?". Ona by im pomagała, byłaby dla nich wsparciem, podporą, ostoją bezpieczeństwa. Stanowiłaby filar, który trzyma cały dom w pozycji pionowej. Na niej zawsze mogliby się oprzeć.

Wieczorami przed snem odlatywała do swojego alternatywnego świata i wyobrażała sobie, że w końcu jest dorosła, może pomóc rodzicom i dzięki niej są oni szczęśliwi, nie żyją już byle jak. Marzyła o tym, że razem tworzą rodzinę radosną, wyluzowaną i doskonałą w każdym calu. Rodzinę tak bardzo cukierkową, że te wszystkie klany i familie z telenowel mogą się schować głęboko w jakiejś norze. Wspaniałe perspektywy, wielkie plany i same korzyści... Kiedy to dziwaczne dzieciństwo wreszcie się zakończy?

Pewnej nocy nie mogła zasnąć. Nawet nie próbowała. Skoro sen nie przychodził, to widocznie na niego nie zasługiwała. Ciągle myślała o tym, jak mogłaby wesprzeć swoich cudownych rodziców. Oni tak wiele jej dają, a ona nie może się im odwdzięczyć, bo jest za mała- to niesprawiedliwe. Myśli kłębiły się w jej głowie szukając wyjścia, to było nie do wytrzymania. Mały dziecięcy rozumek nie potrafił ogarnąć takiego ogromu smutku, jaki panował w domu. Donata czuła się ciężarem, balastem, bez którego wszystkim byłoby dużo lżej. Tylko przeszkadzała zamiast pomagać i dawać coś od siebie. A to wszystko przez swój młodziutki wiek.

Następnej nocy sytuacja się powtórzyła. Donata znowu nie mogła zasnąć, a właściwie to sen nie chciał przyjść do niej. Może miał jakieś swoje powody, tego nie wie nikt. Zamiast snu ogarnął ją lęk, potworny lęk. Co dalej będzie, co będzie, jeśli wszystko się zawali? Co będzie, gdy rodzina się rozpadnie? I to w dodatku przez nią!

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Nie mogła już dłużej biernie stać i przyglądać się z boku temu, co się dzieje w domu. Musiała coś zrobić, cokolwiek. Rodzice kompletnie nie radzili sobie z trudami dnia codziennego, z wyzwaniami, jakie stawiało przed nimi życie, więc jej obowiązkiem było ich wspomóc. Postanowiła zacząć działać, wziąć sprawy we własne ręce, nie wiedziała jednak, jak to zrobić. Pomyślała, że poza domem przyjdzie jej do głowy jakiś genialny pomysł. Wstała z łóżka, poszła do przedpokoju, zapaliła światło, a następnie włożyła kurtkę i buty. Kiedy była już ubrana i gotowa do wyjścia, spojrzała smutno na drzwi sypialni rodziców, zgasiła światło i wyszła, cichutko zamykając za sobą drzwi wyjściowe.

Poszła nad pobliską rzekę i usiadła pod drzewem. Bała się, gdyż nigdy nie wychodziła sama w środku nocy, rodzice nigdy by jej na to nie pozwolili, zresztą wcześniej nie było takiej potrzeby. Po kilkunastu minutach spędzonych na przemyśleniach już wiedziała, co musi zrobić. Wstała, zamieniła wszystkie swoje problemy w kamienie i ustawiła z nich wielką górę, która sięgała niemalże do samego nieba. Wdrapała się na jej szczyt, rozebrała się do naga i tak zasnęła. Chciała przespać to okropne, nieużyteczne, nikomu niepotrzebne dzieciństwo i obudzić się we wspaniałej dorosłości, w której będzie mogła być produktywnym członkiem rodziny.

Obudziła się. Słońce mocno ogrzewało jej skórę, oczy łzawiły. Straszny upał. Hałas, wszędzie okropny hałas. Skąd dochodzi? Rozejrzała się dookoła, lecz dostrzegła jedynie chmury. Była zbyt wysoko, musiała zejść. Okazało się, że nie jest to takie proste, wejście na górę było dużo łatwiejsze aniżeli zejście z niej. Po kilku minutach niepewności i wahania postanowiła zaryzykować. Postawiła wszystko na jedną kartę i zeskoczyła ze swojej góry kamieni. Spadła na trawę, lecz nie leżała na niej długo. Szybko wstała, otrzepała się i śmiało ruszyła przed siebie, oczywiście prosto do domu. Po drodze mijała mocno zaskoczonych i zszokowanych przechodniów, w końcu zupełnie naga kobieta w środku miasta to niecodzienny widok. Mężczyźni wytykali ją palcami, a matki zasłaniały oczy niewinnym dzieciom, jednak dla Donaty było to nieistotne. Zastanawiała się, ile może mieć teraz lat. Jest już dorosła, to bez wątpienia, ale jak bardzo dorosła? Ile czasu spała? Musiała to jakoś ustalić. Spojrzała na swoje piersi, "łał!"- pomyślała- "ale ogromne bufory!". Zaczęła oglądać swoje włosy. Te na głowie były już w większości siwe, z kolei tym na nogach i pod pachami zdecydowanie przydałaby się maszynka do golenia. Obcinacz do paznokci też by nie zawadził.

Wreszcie doszła do domu. Stanęła przed drzwiami i wzięła głęboki oddech. Zobaczy rodziców po, w sumie nie wiadomo ilu, latach. Zaczęła mieć pewne wątpliwości, czy wracając tutaj tak nagle, postępuje we właściwy sposób. A może oni już tu nie mieszkają? Nie, to niemożliwe, nie mogło minąć aż tyle czasu. Trochę bała się ich reakcji na swój widok. Może już jej nie chcą, a może zdążyli o niej zapomnieć? Może mają teraz inne, lepsze życie? Czy warto wracać?

Jej rozmyślania przerwało wyjście sąsiada z naprzeciwka. "Jezus Maria!"- krzyknął zdumiony. "Co, panie Mieciu, gołej baby pan nigdy nie widział?"- spytała Donata znudzonym głosem przewracając oczami i nakręcając włosy na palce. Była bezczelna i zblazowana jak laski z amerykańskich filmów, spodobało jej się to. Jej dorosły wizerunek był cool. Sąsiad uciekł szybko z powrotem do siebie.

Donata w końcu odważyła się zapukać. Pukała i pukała coraz głośniej i głośniej, lecz nikt nie otwierał. Już miała zamiar odejść, kiedy drzwi nagle się otworzyły. Odwróciła się i ujrzała w nich matkę. Po kilku sekundach rzuciła jej się w ramiona i zaczęła płakać. Chwilę później weszły razem do domu. Zszokowany ojciec odłożył gazetę i wstał z fotela przyglądając się córce. "Nareszcie wróciłaś!"- krzyknęła wzruszona matka. Donata wytarła rękami łzy i zaczęła rozglądać się po mieszkaniu. Doszła do wniosku, że nic się tu nie zmieniło. Tak, jakby czas się zatrzymał wraz z jej zniknięciem.
- Ile mam teraz lat?- spytała rodziców.
- 40- odparła matka.
- Jak to? Nie było mnie prawie 30 lat?!?
- Tak, prawie 30 lat...- potwierdziła matka wybuchając przy tym płaczem.
- Straciłam nie tylko całe dzieciństwo, ale też całą młodość...- Donata zdała sobie sprawę z tego, że popełniła ogromny błąd. Nie powinna była uciekać z domu i pogrążać się we śnie. Cóż za lekkomyślna i tragiczna w skutkach decyzja! Jak ona mogła to zrobić? Straciła najlepsze lata swojego życia nic w zamian nie zyskując. Teraz nikt już jej nie zwróci zagubionych we śnie chwil. Zmarnowała życie, a drugiego przecież mieć nie będzie. Spojrzała na rodziców, po policzkach znów zaczęły jej płynąć łzy- Mamo, tato, ja nie umiem żyć!
- My też nie umiemy.
- To co teraz będzie?
- Nic. Ubierz się i kup ziemniaki, zrobię na obiad krupnik.- odpowiedziała spokojnie matka.
Donata poszła do sypialni rodziców, wyjęła z szafy sukienkę matki i założyła ją na siebie. Następnie wzięła torbę i drobne ze słoika w kuchni, po czym wyszła do warzywniaka. Kiedy stała w sklepowej kolejce, w pewnym momencie ponownie zapragnęła zapaść w dobry głęboki sen.

Komentarze

Kopiowanie treści jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Popularne wpisy