Alan

Urodził się w świecie otoczonym wielkim grubym murem. Jego dzieciństwo i wczesna młodość przebiegły szczęśliwie, w pełnej harmonii i poczuciu bezpieczeństwa. Miał wszystko, czego mu było trzeba. Jego radość była niczym nie zmącona. Mieszkał w pięknym starym zamku położonym na placu w obrębie muru. Czuł się szczęśliwy i wiedział, że to jego miejsce. Latem zachwycał się pięknym czystym niebem, zimą- gładkimi i białymi płatkami śniegu. Wiosną i jesienią stawiał miski i wiadra przed swym pięknym zamkiem, aby nabrać deszczówki. Istnienie muru w niczym mu nie przeszkadzało, traktował mur jako coś normalnego, nieodłączny element krajobrazu, część swojego życia. Żywił się tym, co dawała mu ziemia oraz zapasami znajdującymi się w piwnicznym lochu. Jego jedynym towarzyszem był lokaj o imieniu Wiesław. 

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Alan czuł się dobrze na swoim hermetycznym bezpiecznym terenie, jednak pewnego popołudnia zaczęło go dręczyć jakieś dziwne pytanie: co jest po drugiej stronie? Odłożył konewkę, którą zawsze podlewał kwiaty, i zamyśliwszy się spojrzał na mur. Z każdą sekundą ciekawość stawała się coraz silniejsza. W końcu jednak nastał wieczór, zrobiło się chłodno, więc Alan odłożył konewkę i wrócił do zamku. 

Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Alan podlewając kwiaty znów zaczął się zastanawiać, co jest za murem. Odłożył konewkę i spojrzał nań z zaciekawieniem. Cóż może się za nim kryć?
- Widzę, że coś cię dręczy- niespodziewanie zjawił się Wiesław.
- Owszem- odparł Alan,
- Czyżby kwiaty źle się rozwijały?
- Nie, to nie to.
- Więc co?
- Byłeś kiedyś za murem?
Wiesława bardzo zaskoczyło to pytanie. Milczał dłuższą chwilę.
- Byłeś kiedyś za murem?- powtórzył Alan myśląc, że lokaj nie dosłyszał.
- Nie, nie byłem, przecież dobrze wiesz, że za murem nic nie ma.
- Skąd wiesz, że nic nie ma, skoro tam nie byłeś?
- Właśnie dlatego nie byłem, bo nic tam nie ma- Wiesław zaczął być zirytowany- Gdzie niby miałbym się znaleźć? W nicości?
- A jeśli jednak coś tam jest?
- Za dużo filozofujesz. Zajmij się lepiej ogrodem, a ja przygotuję kolację.
Alan przystał na tę propozycję i w duchu przyznał rację lokajowi. Może faktycznie za dużo myśli, filozofuje i dlatego przychodzą mu do głowy jakieś głupie rzeczy. Powinien lepiej wziąć się za coś pożytecznego.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Minęło kilkanaście lat. Pory roku zmieniały się jak w kalejdoskopie. Jedna pora roku zastępowała drugą po to, aby za chwilę być zastąpiona przez kolejną. Niespodziewanie dla Alana skończyło się lato i teraz grabił jesienne liście. Ten czas tak szybko leci. Jest bezwzględny, nie oszczędza nikogo ani niczego. Wiesław ostatnio nie czuł się najlepiej. To wina właśnie bezwzględnego czasu, kwestia wieku. W końcu nikt nie młodnieje. W pewnym momencie Alan usłyszał, jak Wiesław go woła. Zostawił grabie i pobiegł do zamku. Miał złe przeczucia. Kiedy był już w środku, wszedł do komnaty lokaja i z pewną dozą niepewności podszedł do niego.
- Muszę ci powiedzieć coś ważnego- zaczął Wiesław.
- Słucham.
- Teraz będziesz musiał sam zdobywać zapasy żywności. Inaczej piwnica będzie pusta, a ty głodny.
- Jak mam je zdobywać?
- Musisz wyjść za mur.
Alan przeżył szok. Nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- Jak to? Przecież za murem nic nie ma!
- Za murem...
Wiesław przerwał na chwilę i westchnął. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Czy jest coś za murem?!? Odpowiedz mi!- Alan był zdenerwowany.
- Jest... Za murem jest dużo ciekawych rzeczy, ludzi, sytuacji, miejsc...
- Dlaczego więc przez całe moje życie mówiłeś, że tam nic nie ma?
- Nie potrafię ci odpowiedzieć na to pytanie.
- Czemu mnie okłamywałeś przez te wszystkie lata?
- Nie wiem.
To były ostatnie słowa Wiesława. Zakończył swój żywot obok płaczącego Alana ukrywającego twarz dłońmi. 

Alan właściwie sam nie miał pojęcia, z jakiego konkretnie powodu płacze. Nie wiedział, czy odczuwa smutek ze względu na śmierć towarzysza czy dlatego, że przez całe życie był przez owego towarzysza okłamywany. To wszystko było takie dziwne i trudne. Za trudne. Smutek mieszał się ze złością wobec kogoś, kogo znał od zawsze. I wobec tego drugiego świata. Tego zza muru. No bo dlaczego ten drugi świat nie upomniał się o niego, nie ujawnił się, nie pokazał, nie dawał o sobie znać? Mógł chociaż coś rzucić, jakąś wiadomość. Mógł zburzyć mur, zachęcić do przejścia i przyjąć z otwartymi ramionami. Nie zrobił tego, nie ukazał się Alanowi. Być może tam, za tym murem panują inne reguły gry. Może samemu trzeba do tego zamurowego świata wyjść. Jednak, co gorsza, może być tak, że ten świat za murem jest zły i nieprzyjazny i dlatego nikogo nie zaprasza. To by wyjaśniało, dlaczego Wiesław ukrywał przed Alanem jego istnienie.

Minęło kilka miesięcy i, zgodnie z tym, co powiedział Wiesław, piwniczne zapasy żywności zaczęły się kończyć. Zaistniała więc potrzeba ich uzupełnienia. Alan podjąć trudną decyzję o przejściu za swój wielki gruby mur. Spróbował go przeskoczyć, ale to nie wystarczyło. Uderzył się, odbił od muru i upadł na ziemię. Próba zakończyła się siniakami i plastrami. Przed kolejną postanowił poprawić swoją sprawność fizyczną. Ćwiczył i ćwiczył bardzo ciężko, dniami i nieraz nocami. Zakwasy i pot stały się nagle nieodłączną częścią jego życia.

W końcu któregoś dnia Alan poczuł się silniejszy i uznał, że jest już gotowy przeskoczyć mur. Skoczył, udało mu się. Znalazł się na szczycie muru. Spojrzał w dół. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ile tu kolorów, dźwięków, zapachów! A ilu ludzi! I to najróżniejszych! Grubych, chudych, krótkowłosych, długowłosych, takich, siakich i owakich, ciężko ustalić tyle różnych kryteriów. I ci wszyscy ludzie tak szybko się poruszają, gdzieś pędzą, tutaj wszystko tak szybko się zmienia. Wszystkie elementy tego świata zdają się być w ciągłym ruchu, nie ma miejsca na odpoczynek. Ciągle pojawia się coś nowego, jakiś nowy obiekt, nowe wrażenie. Jedno po drugim, rachu ciachu! 

Alanowi od tej wielości doznań zakręciło się w głowie, bardzo źle się poczuł. Zasłabł i spadł ze swojego wysokiego muru. Spadając ocknął się i spojrzał w niebo. To niesamowite, niebo za murem było dokładnie takie samo, jak na placu w obrębie muru. To tylko my, ludzie żyjący na ziemi, komplikujemy sobie życie i stawiamy mury bądź pędzimy przed siebie nie wiedząc dokąd- niebo zawsze i wszędzie jest spokojne i płynie cierpliwie zaznaczając cykl życia.

Wreszcie spadł. Na chodnik, za murem. Została po nim plama krwi, która wzbudziła powszechną sensację. Wokół niej zebrało się mnóstwo ludzi. Bardzo różnych, najróżniejszych. Alan nigdy ich nie pozna.

Komentarze

Kopiowanie treści jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Popularne wpisy