Serena

Uwielbiała smażony ser. Właściwie "uwielbiała" to za mało powiedziane, kochała go z całego serca. Przygotowywanie i jedzenie potraw zawierających ten przepyszny składnik było jej prawdziwą pasją. Rano jadała tosty, w południe zapiekanki, kiełbasę ze smażonym serem lub cheesburgery, natomiast wieczorem delektowała się pieczywem czosnkowym z serem. Kiedy dokuczał jej brak czasu, zadowalała się kotletem ze smażonego sera. Można by rzec, iż smażony ser był elementem stale obecnym w jej życiu. Stale obecnym i bardzo istotnym. Mogła rozmawiać o nim godzinami, opowiadać na jego temat dowcipy i wymieniać się przepisami na jego przygotowywanie. Zbierała artykuły na temat smażonego sera i wklejała je do specjalnie przygotowanego grubego kajetu A3. Oczywiście wiedziała, że taki mocno ograniczony jadłospis nie ma zbyt dobrego wpływu na zdrowie, jednak z biegiem czasu nauczyła sobie z tym radzić. Niedobory składników odżywczych uzupełniała suplementami diety, zaś nadmiaru kalorii pozbywała się poprzez ćwiczenia fizyczne.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Serenie do pełni szczęści brakowało jedynie pracy, którą by kochała i z którą by się utożsamiała. Szukała i bardzo starała się taką znaleźć, ale nie było to łatwe. Zaczęła już tracić nadzieję, jednak pewnego dnia szczęście się do niej uśmiechnęło. Udało jej się dostać pracę w smażalni sera. Długo na to czekała, więc jej radość była przeogromna. To był najpiękniejszy dzień w jej życiu. Poczuła się spełniona i potrzebna. Wiedziała, że znalazła swoje miejsce na ziemi. 

Od tamtej pory lata mijały Serenie w harmonii i spokoju. Praca okazała się dla niej sensem życia, czymś, dla czego warto rano wstawać i mieć plany na przyszłość. Dawała jej poczucie bezpieczeństwa i satysfakcję.

Któregoś ranka Serena jak zwykle szła do smażalni celem podjęcia swoich codziennych obowiązków. Smażalni jednak nie było. Na jej miejscu stał bar sałatkowy. Zaskoczona kobieta stała dłuższą chwilę przed drzwiami i patrzyła się na nowe logo lokalu. Nie miała pojęcia, co się stało, skąd ta nagła zmiana. Wiedziała już, że na pewno nie będzie pracować w sałatkowym barze, to nie dla niej.

Przez następne kilka tygodni szukała jakiejś innej smażalni, w której mogłaby pracować. Niestety, nic takiego nie znalazła. Wszystkie smażalnie sera jakby wyparowały, zniknęły z powierzchni ziemi. Pewnego dnia wieczorem włączyła telewizor. Akurat leciały wiadomości. Zobaczyła, że cały kraj został opanowany przez liczne demonstracje zwolenników sałatek. Protestowali oni przeciwko smażalniom sera, sklepom mięsnym, a nawet piekarniom. Twierdzili, że produkty w nich sprzedawane są szkodliwe i trujące, że społeczeństwo już nie chce się w nie zaopatrywać. Właściciele wyżej wymienionych geszeftów albo je pozamykali albo przerobili na warzywniaki lub bary sałatkowe dostosowując się do potrzeb współczesnych konsumentów uświadomionych ekologicznie. W związku z tym demonstranci postulowali prawny zakaz rozprowadzania, nabywania i spożywania serów, mięsa i pieczywa w celu ochrony obywateli przed ich zgubnym wpływem. Ponoć stanowiłoby to odpowiedź na potrzeby współczesnego świata i nauczyłoby ludzi zdrowego odżywiania. Argumentowali, że w krajach zachodnich tego rodzaju przepis prawny funkcjonuje od kilku lat i dzięki niemu ludzie są szczęśliwsi. Na transparencie jednego z uczestników Serena ujrzała napis:

TAK dla kiełków i seleraNIE dla smażonego sera


Przeraziła się nie na żarty, sprawa wyglądała bardzo poważnie. Sałatkowe lobby doprowadziło do upadku smażalni serów, a teraz chce posunąć się o krok dalej i zakazać sprzedawania i jedzenia produktów, które uznało za niezdrowe. Co będzie dalej?

W końcu nadszedł ten dzień - prawny zakaz rozprowadzania, nabywania i spożywania serów, mięsa i pieczywa na terenie całego kraju wszedł w życie. Uzasadniono go troską o zdrowie obywateli i stan środowiska naturalnego. Nie mając innego wyjścia Serena zaczęła żywić się sałatkami. Nie było to dla niej łatwe. Z dnia na dzień coraz bardziej tęskniła za smażonym serem. Za jego cudownym smakiem, za złocistym kolorem, za wrażeniami estetycznymi, których jej dostarczał. Nie chciała dopuścić do siebie tej myśli, że w jej ustach nie zagości już smażony ser. Ciągle miała nadzieję, że kiedyś prawo się zmieni i znowu będzie można jeść to, co się lubi. Przez pewien czas próbowała nawet zorganizować jakiś protest, lecz szybko okazało się, że jest z tym pomysłem osamotniona. Znajomi, którzy dawniej tak chętnie dyskutowali z nią o smażonym serze i korzystali z jej przepisów na przyrządzanie go, nagle stali się miłośnikami sałatek.  Nazwali się wegetarianami. Zaczęli wyśmiewać Serenę i jej miłość do smażonego sera. Powiedzieli, że smażony ser nie jest już na topie, bo jest nieekologiczny i ogólnie jakiś taki mało kolorowy. Nawet w smaku jest nieciekawy, wręcz nudny. Teraz to sałatki są trendy. Mają witaminy i chyba wszystkie kolory tęczy. Co z nią jest nie tak, że woli zwykły smażony ser?

Po kilku latach Serena przyzwyczaiła się do życia w kolorowym świecie sałatek i pogodziła się z myślą, że  prawdopodobnie będzie żywić się nimi do końca swoich dni. Mimo to nie przestała tęsknić za smażonym serem i marzyć o tostach, zapiekankach i cheesburgerach. Nie miała jednak innego wyjścia, jak tylko przystosować się do nowych warunków i jeść to, co było do jedzenia dostępne.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Pewnego razu, kiedy wracała z warzywniaka, jej oczom ukazał się niecodzienny widok. Ujrzała człowieka jedzącego zapiekankę. Tak, najzwyklejszą w świecie zapiekankę. Taką z pieczarkami i keczupem. No i ze smażonym serem. Stanęła jak wryta, to był dla niej nie lada szok. Przecież już od dawien dawna nie można było nigdzie dostać sera ani bułki, czyli składników do zapiekanki niezbędnych. Więc skąd on to ma? I nie dość, że ma, to jeszcze chwali się tym na środku ulicy w środku dnia. Gdyby go złapano, dostałby karę pozbawienia wolności, zamknęliby go jak przestępcę.

Serena postanowiła śledzić człowieka, który tak odważnie demonstruje kulinarne upodobania. Weszła za nim do jakiejś klatki w bloku. Nagle on odwrócił się. Wyglądało na to, że zauważył, iż jest śledzony. Spojrzał ze zdziwieniem na Serenę. "Skąd to masz?"- spytała. Odpowiedział, żeby z nim poszła. Posłuchała go i po chwili znaleźli się w jego mieszkaniu. Weszła do kuchni. Było tam mnóstwo gatunków sera oraz mięsa, a także bułki i chleb. Nie mogła w to uwierzyć, pomyślała, że chyba śni. "Skąd to masz?"- spytała ponownie. Odparł, że pokaże jej, gdzie zdobywa te wszystkie skarby. Zgodziła się. Wyszli z jego mieszkania, a następnie z bloku. Szli i szli bardzo długo. Po kilku godzinach znaleźli się w jakiejś brudnej podejrzanej uliczce. Zza roku wyłonił się dziwny osobnik z walizką. Podszedł do nich i otworzył walizkę. Było w niej mnóstwo nielegalnych artykułów spożywczych. Serena miała ochotę wziąć je wszystkie. Jej towarzysz wskazał palcem na ser gouda i chleb. Osobnik z walizką bez słowa wyjął i zapakował w papierową torbę wskazane towary, a następnie przyjął od niego pieniądze. Serena była podekscytowana. Czuła się tak, jakby brała udział co najmniej w handlu narkotykami. Spożywczy diler zniknął równie szybko, jak się pojawił. Towarzysz wręczył jej torbę z jedzeniem i powiedział, żeby była ostrożna. Chciała oddać mu pieniądze, ale w odpowiedzi usłyszała, że to prezent. Wyszli z uliczki i poszli w stronę centrum. Serena nadal była pod wrażeniem wydarzenia, którego chwilę temu była świadkiem. Dręczyła ją ogromna ciekawość, skąd "walizkowiec" bierze swoje skarby. Spytała się o to swojego kompana. Odparł, że podobno sprowadza je czy raczej przemyca z krajów Trzeciego Świata, w których zakaz nie obowiązuje. Zaczęła żałować, że wcześniej nie odkryła serowo-mięsno-chlebowej mety. Mogłaby cieszyć się walorami smakowymi smażonego sera przez te kilka ostatnich lat obowiązywania durnego przepisu prawnego. No ale trudno, czasu już przecież nie cofnie. Najważniejsze było to, że teraz ma możliwość zaopatrywania się w ser jak za dawnych dobrych czasów. Podziękowała nieznajomemu, pożegnała go i odeszła.

Od tamtej pory mniej więcej raz na tydzień kupowała u "walizkowca" produkty spożywcze, których tak bardzo brakowało jej ostatnimi czasy. Starała się jednak nie przesadzać z wizytami w obskurnej uliczce, aby otoczenie nie zaczęło czegoś podejrzewać. Nadal kupowała owoce i warzywa w osiedlowym warzywniaku, aby nie wzbudzać podejrzeń. Panią sprzedawczynię w warzywniaku w końcu zainteresowała mniejsza częstotliwość odwiedzin oraz nabywanych tam przez Serenę produktów. Serena tłumaczyła się dietą niskokaloryczną. W ten sposób udawało jej się zachować swój nowy jadłospis w tajemnicy. Kupione owoce i warzywa też jadła, przecież szkoda marnować jedzenie, jednak główną atrakcją jej menu był na nowo smażony ser.

Mijały dni, tygodnie, miesiące. Serena nadal zaopatrywała się u spożywczego dilera. Któregoś razu spotkała tam człowieka, który pokazał jej to miejsce. Po kilkunastu minutach rozmowy przestali być dla siebie nieznajomymi. Zaczęli spotykać się prawie codziennie. Serena znowu miała z kim rozmawiać i opowiadać dowcipy na temat smażonego sera. Wymieniała się przepisami jak za dawnych dobrych czasów. Czuła, że wreszcie po kilku latach okropnej samotności i pustki znalazła bratnią duszę, kogoś, kto ją rozumie i przy kim może czuć się swobodnie. Kogoś, kto podziela jej ogromną pasję i styl życia. Poczuła, że jest na świecie ktoś, komu może zaufać. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, każda wolna chwila należała tylko do nich. Serena pokazała nawet swój gruby kajet A3 nowemu przyjacielowi. Nigdy wcześniej nikomu go nie pokazywała, należał tylko do niej. Fakt, że ktoś przegląda jej wyjątkowy zeszyt, był dla niej nie lada przeżyciem.

Lata ponownie zaczęły mijać Serenie w harmonii i spokoju. Miała kogoś swojego i to czyniło ją szczęśliwą. Od czasu do czasu słyszała o "spożywczych aresztowaniach", polowaniu i łapaniu obywateli, którzy nabywają środki spożywcze uznane przez państwo za nielegalne. Ona jednak czuła się spokojna, przecież stosowała maksymalne środki ostrożności, o jej niezgodnych z obowiązującym prawem zakupach wiedzieli tylko przyjaciel i sprzedawca. Nie miała więc powodów do obaw.

Minął kolejny rok. Pewnego dnia Serena uświadomiła sobie, że ostatnio spędza mało czasu ze swoim przyjacielem, jakoś rzadko się widują. Jeszcze niedawno spotykali się niemal bez przerwy, co więc nagle się zmieniło? Zadzwoniła do niego, nie odebrał. Zadzwoniła więc drugi raz, również nie odebrał. Poszła do niego, zapukała głośno do drzwi, jednak nikt jej nie otworzył. Zaczęła się zastanawiać, co się mogło stać.

Kilka dni później idąc przez miasto spojrzała w stronę swojego dawnego miejsca pracy, które robiło teraz za bar sałatkowy. Za szybą zobaczyła swojego przyjaciela. Zatrzymała się zdziwiona. Nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Tak, to na pewno był on. Ale co on tam robił, po co tam przyszedł? To wszystko było jakieś dziwne. W pewnym momencie przy jego stoliku pojawił się były szef Sereny. Uścisnęli sobie ręce, wymienili jakimiś dokumentami, coś podpisali, a następnie przyjaciel wyciągnął plik banknotów i wręczył je szefowi. Serena już wiedziała, domyśliła się, w czym rzecz. Przez cały ten czas robiła za zwierzynę na polowaniu. Były szef doniósł władzom, że Serena nie wyzbyła się miłości do smażonego sera i istnieje obawa, że będzie próbowała go zdobyć wszelkimi sposobami, nawet niezgodnymi z prawem. Za tę informację dostał właśnie przed chwilą nagrodę od... przedstawiciela tychże władz. Uświadomiwszy to sobie Serena chwyciła mocniej torebkę i zaczęła szybko biec. Wiedziała już, że i tak nie ucieknie, ale chciała przynajmniej dać sobie jakąś szansę, zawalczyć. Zgarnęli ją parę ulic dalej, patrol policji już tam czekał. Przewrócili ją na ziemię i skuli z tyłu kajdankami. Nie wiedziała w zasadzie, za co. Przecież ona tylko lubi smażony ser. W sądzie na rozprawie zasłaniała twarz włosami, nie chciała by reporterzy ją fotografowali, i bez tego miała dosyć stresu. Nie błagała o litość, nie tłumaczyła się, nie miała z czego. Nic złego nie zrobiła.

Skazano ją na karę pozbawienia wolności za propagowanie szkodliwego sposobu odżywiania i złamanie nowego zakazu. Po roku poinformowano ją, że pozostanie w więzieniu do momentu, aż wyrzeknie się toksycznej obsesji na punkcie smażonego sera. Musi przyjąć wartości nowego ekologicznego świata i porzucić swoje przekonanie o wyższości smażonego sera nad bombami witaminowymi. Nie zgodziła się na to. Nigdy się na to nie zgodzi.

Komentarze

Kopiowanie treści jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Popularne wpisy