Dziewanna

Mówili na nią "śpiąca królewna", bo była ciągle jakby nieobecna. Z nikim nie rozmawiała, do nikogo się nie odzywała. Raz w czasach nastoletnich zaprowadzili ją nawet do szkolnego pedagoga. Ponoć jej zachowanie było niepokojące. Nie rozumiała, co niby było w nim niepokojącego. Po prostu nie lubiła z nikim rozmawiać i tyle. Wszędzie, dokądkolwiek poszła, słyszała tylko "ble ble ble, bla bla bla". Nie miała ochoty na głupawe gadki z byle kim o byle czym. Nie chciała nikogo poznawać ani z nikim nawiązywać relacji. Jej zdaniem tworzenie więzi z innymi ludźmi było niepotrzebne, zupełnie zbędne. Nie uważała swojej postawy za niewłaściwą czy złą. Nie chciała tracić czasu na puste konwersacje. Tak naprawdę nie obchodziło jej, co się dzieje naokoło. Nie interesował jej świat zewnętrzny. Ona miała swój własny- lepszy. W myślach mogła być kim zechce i gdzie zechce. Mogła latać ponad chmurami, szybować z wiatrem i czuć się wolną. To jej wystarczało, nie potrzebowała pustoty i płytkości świata zewnętrznego.

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Jej rodzice uważali, że ich córka jest dziwadłem i martwili się, jak poradzi sobie w życiu. Podejrzewali, że jest taka, jaka jest między innymi z powodu oryginalnego imienia, które jej nadali. Kiedy się urodziła, wszyscy wkoło wybijali im z głowy nadanie córce imienia "Dziewanna", ale oni byli uparci. Podobało im się to imię i koniec. Po latach jednak doszli do wniosku, że popełnili błąd. Na początku sądzili, że niezwykłe imię zapewni córce niezwykłe życie. W pewnym sensie mieli rację, ale nie o taką niezwykłość im chodziło. 


Zamkniętej w swym świecie Dziewannie dni upływały szybko. Jej własny świat organizował jej czas w stopniu dla niej wystarczającym. Czuła się szczęśliwa. Jednak w końcu nadszedł dzień, który miał wszystko zmienić. Obudziła się pośrodku jałowej ziemi, na której nic nie rosło i wyrosnąć nie mogło. Zszokowana i przerażona Dziewanna rozejrzała się dookoła. Tak, niczego tu nie było. Nie wiedziała, gdzie jest, co się stało i jakim cudem znalazła się w tym strasznym miejscu. Było jej okropnie zimno, lecz wokół nie było odzienia. Odczuwała także głód, lecz wokół nie było pokarmu. Wstała i zaczęła szukać jakiegoś wyjścia z tego przerażającego miejsca, jednak po kilkunastu godzinach poszukiwań poddała się i z wyczerpania podła na ziemię. Wydawało się, że to miejsce nie ma swojego kresu, że ta jałowa ziemia jest wszędzie, nigdzie nie ma jej końca. Z bezsilności zaczęła płakać. W końcu nie mając już siły zasnęła otoczona nocą. 

Relewantna - wiersze, opowiadania, notatki

Następnego dnia obudziła się i ujrzała w oddali dziwną postać. Wstała i zaczęła iść ku niej. W końcu stanęli naprzeciw siebie. Zobaczyła wysokiego chudzielca w białym kitlu. 
- Jesteś lekarzem?- spytała.
- W pewnym sensie.- usłyszała w odpowiedzi.
- Jak to "w pewnym sensie"?
- Pomagam ludziom takim jak ty przejść do świata zewnętrznego.
- Po co?
- Tego wymaga społeczeństwo. Każdy kiedyś musi się do niego dostosować i być jego częścią.
- Ale ja nie chcę!
- To nie ma znaczenia, każdy musi być istotą społeczną.
- Kto tak powiedział, gdzie jest tak napisane?
- W podręcznikach do psychologii.
- Skąd wiesz, że w podręcznikach piszą prawdę?
- Bo to podręczniki, tam zawsze piszą prawdę.
- Ja też mogę napisać podręcznik, w którym obalę tę teorię!
- Jeżeli odejdę i zostawię cię tu, to gwarantuję, że niczego takiego nie zrobisz.
Dziewanna postanowiła nie dochodzić dłużej swoich racji. To by jej nic nie dało. Po chwili wahania poprosiła chuderlaka, aby zabrał ją z tego okropnego miejsca. Ku jej zdziwieniu zgodził się bez żadnych oporów.

Szli i szli bardzo długo nie odzywając się do siebie. W pewnym momencie zatrzymali się przed wielkim murem. W murze tym znajdowały się drzwi. "Tutaj moja rola się kończy, musisz teraz podjąć decyzję: albo zaryzykujesz i przejdziesz przez te drzwi albo zostaniesz na jałowej ziemi i umrzesz niedługo z wycieńczenia". Dziewanna zdecydowanie wybrała to pierwsze rozwiązanie. Podeszła do drzwi i powoli je otworzyła. Z dużą dozą niepokoju przeszła na drugą stronę muru. Drzwi zamknęły się, co jeszcze pogłębiło jej uczucie strachu.

Ku swojemu zdumieniu ujrzała duży pokój z krzesłami ułożonymi pod przeciwległą ścianą, jedno przy drugim. Obok niej nagle pojawił się kolejny człowiek w białym kitlu. 
- Czy wiesz, dla kogo są te krzesła?- spytał.
- Nie, nie wiem. Niby skąd mam to wiedzieć?- odrzekła.
- Odwróć się w stronę drzwi.
Nie spodobało jej się polecenie kolejnego mądrali, ale nie miała wyjścia- musiała postąpić zgodnie z jego wolą. Kiedy już stała odwrócona do krzeseł i patrzyła na zamknięte drzwi, usłyszała za plecami: "Możesz się z powrotem odwrócić". Tak też uczyniła. Okazało się, że na krzesłach siedzieli jej rodzice, dziadkowie, rodzeństwo, paru nauczycieli, szkolny pedagog i kilka osób poznanych na różnych etapach życia. Dziewanna nie wiedziała już, czy to rzeczywistość czy może to wszystko jej się tylko śni. Nie wiedziała, jak ma się zachować.
- Co oni wszyscy tu robią?- spytała człowieka w kitlu.
- Przyszli, abyś się przed nimi ukorzyła.
- Czemu miałabym to zrobić?
- Jeśli nie chcesz się ukorzyć, to w każdej chwili możesz stąd wyjść i skazać się na pewną śmierć.
Dziewanna po chwili wahania usiadła na podłodze przed tymi wszystkimi ludźmi. Każdemu z nich spojrzała prosto w oczy. Po pewnym czasie zaczęła błądzić wzrokiem po pokoju. "Nadaliśmy ci złe imię. Mogliśmy dać ci lepsze"- usłyszała nagle od matki siedzącej na końcu pokoju. W tym momencie poczuła, że coś się zmieniło. Zaczęła odczuwać ogromny gniew na rodziców za to, że nie akceptują imienia, które ona uwielbia i z którym się utożsamia. Nie akceptują jej. Nie chcą jej takiej, jaka jest naprawdę.

Nigdy wcześniej nie odczuwała gniewu, do tej pory nie był jej potrzebny. To uczucie było bardzo intensywne, a jednocześnie bardzo przyjemne. Dzięki niemu poczuła się silna. Nawet przez chwilę pomyślała, że z tym nowo poznanym odczuciem mogą stworzyć doskonały duet. Jednak po chwili poczuła też coś innego, coś zupełnie do tej pory nieznanego. Przeraziła się nie wiedząc, co ma z tym zrobić. Poczuła, że bardzo potrzebuje tych ludzi, którzy siedzą teraz przed nią. Potrzebuje ich i chce, aby już z nią zostali. Chce być częścią ich życia, elementem ich świata. Chce być jedną z nich. Chce należeć do nich i być także im potrzebna. Nie wiedziała, co ma zrobić z tą nową potrzebą, jak ma wypełnić tę lukę. Zaczęła płakać i powiedziała w ich kierunku: "Nie zostawiajcie mnie". Ku jej ogromnemu zdumieniu potrzebni jej ludzie wstali z krzeseł i udali się w kierunku drugich drzwi, które jak się okazało, również w tym pokoju były, tylko w innej ścianie. "Dokąd idziecie?!?"- krzyknęła za nimi, jednak nie doczekała się odpowiedzi. Wyszli zamykając za sobą drzwi. Poczuła, że nie jest im potrzebna. Nikt jej nie potrzebuje i nikt jej nie chce znać. Została sama w wielkim pokoju wśród pustych krzeseł.

Komentarze

Kopiowanie treści jest zabronione.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

Popularne wpisy